Podoba Ci się taka wersja "Opowieści wigilijnej"? |
Tak |
|
100% |
[ 4 ] |
Nie |
|
0% |
[ 0 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
PaniSnape
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2011
Posty: 691
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 23:08, 23 Sie 2011 Temat postu: "Opowieść wigilijna" - opowiadanie zakończone :D |
|
|
Napisałam swoją wersję "Opowieści wigilijnej"
Pomysł powstał podczas jazdy pociągiem
Rozdział I
Duch Tobiasza
Severus Snape. Nauczyciel eliksirów w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Człowiek mroczny, tajemniczy o nieprzyjemnym wyrazie twarzy. Nie znosił świąt. Nie potrafił się wtedy cieszyć z innymi i Wigilię spędzał zazwyczaj sam w lochach. I to tylko z własnego wyboru.
Ów człowiek ma bardzo trudne życie, praktycznie od zawsze. W dzieciństwie znęcał się nad nim ojciec, później w szkole – banda Huncwotów. Nikt go nie lubił, zaś on też do nikogo nie pałał wielką sympatią.
Tego po południa w Wigilię nasz bohater siedział nad stertą esejów, które były pracą piątoklasistów. Co chwilę jedną oceną jaką wpisywał było O.
Co za banda tumoków !
Aż cud, że oni są na piątym roku!
Nagle ktoś zapukał do drzwi jego gabinetu. Snape warknął pod nosem ciche:
- Proszę.
Po chwili człowiek przed drzwiami zapukał jeszcze głośniej.
- Przecież powiedziałem, do jasnej cholery, proszę ! – wrzasnął Severus.
Drzwi się uchyliły i w gabinecie pojawiła się profesor McGonagall. Snape już wiedział o co chodzi.
Pewnie wysłał ją do mnie ten stary drops…
Wpatrzony w pracę ucznia, zanim Minewra zdążyła coś powiedzieć, odrzekł:
- Przekaż mu, że: NIE.
- Ale Severusie…
- Nie przyjdę na tą śmieszną kolację ! Powtarzam mu to co roku! – zmierzył profesor transmutacji chłodnym spojrzeniem – Do widzenia!
McGonagall zcisnęła swoje usta w wąską linię i po chwili rzekła:
- Dobrze… Przekażę to Albusowi – podeszła do drzwi – Wesołych świąt!
Severus tak mocno zacisnął rękę na piórze, że przełamało się na pół. Zdenerwowany wyrzucił obydwie połówki do kosza, wyciągnął nowe pióro i wrócił do pracy. Po chwili znowu usłyszał pukanie do drzwi. Jeszcze bardziej zdenerwowany niż przed chwilą wstał i zamaszyście otworzył drzwi:
- Czego?
Na korytarzu stała przestraszona pierwszoroczniaczka ze sową w rękach. Była ze Slytherinu.
- Pa…Pa…panie profesorze… Moja s…s…sowa… Ona – dziewczynka miała łzy w oczach – Ona… Jej cos się stało….
-Czy ja wyglądam jak Hagrid?! – wrzasnął zirytowany Mistrz Eliksirów i trzasnął Ślizgonce przed nosem drzwiami.
Usiadł przy biurku, ale po chwili wstał by nalać sobie Ognistej Whisky. Gdy miał już w ręku szklankę z trunkiem usłyszał kolejne już, dzisiejszego po południa pukanie do drzwi. Jakby mógł to rzuciłby, trzymaną w ręku, szklanką o drzwi. Chwilę później, nie czekając na żadne „proszę” z ust Severusa, do gabinetu wszedł sam Albus Dumbledore.
- Severusie – patrzył na niego przez swoje okulary połówki z, jak zawsze, dobrotliwym uśmiechem na twarzy – Chciałbym Cię prosić, abyś zjawił się dzisiaj jednak na tej kolacji wigilijnej.
- Ile razy mam Ci powtarzać, że NIE! – Snape z trzaskiem postawił szklankę na biurku.
-Ale spokojnie… Ja wiem, że ty i tak jednak przyjdziesz. Tym razem zjesz z nami tą kolację – złapał ręką klamkę – Wesołych świąt chłopcze ! – i wyszedł.
- Do jasnej cholery! – wrzasnął Severus gdy usłyszał znowu pukanie do drzwi, chwilę potem jak jego pomieszczenie opuścił dyrektor Hogwartu. Za drzwiami stała para uczniów z szóstego roku. Radość, aż od nich promieniowała.
- Dzień dobry, profesorze Snape. Przeszkadzamy?
Severus tylko oparł się o framugę drzwi.
Dziewczyna zaczęła niepewnie kontynuować.
- Zbieramy datki na dzieci przebywające w Szpitalu Św. Munga. Dołoży się pan, profesorze?
Snape’owi zabrakło słów. Oczywiście ze złości. Jego furia sięgnęła zenitu. Był zmęczony, zły, a tu wszyscy go o coś nękali. Zatrzasnął drzwi, usiadł na sofie i zaczął się wpatrywać w palący się w kominku ogień. Po chwili w ogniu ujrzał jakąś twarz. Zbytnio się tym nie przejął. Zwalił to na zmęczenie i poszedł do sypialni by w końcu odpocząć. Gdy rozpinał szatę, nagle przed nim pojawiła się perłowobiała postać.
- Severusie ty głupi chłopcze! Słuchaj mnie uważnie bo dwa razy nie będę powtarzał.
- Nie jestem głupi – wysyczał Snape.
- To dlaczego mnie zabiłeś?
- Bo biłeś moją matkę, a swoją żonę i jeszcze kazałeś mi na to patrzeć ty durniu ! – Severus zmierzył ducha swego ojca chłodnym spojrzeniem – Chyba miałeś mi coś powiedzieć ! – warknął.
- No tak… - westchnął Tobiasz Snape – A więc tak… - zaczął swą przemowę jakby znał ją na pamięć – Dzisiaj nim zacznie się kolacja wigilijna odwiedzą Cię trzy duchy. Kolejno o 18, 19 i 20 – i po chwili zastanowienia dodał – Uwierz mi… Nie chciałem tu przychodzi, lae….
- JUŻ?!
- Tak – powiedział ojciec Severusa i zniknął tak szybko jak się pojawił.
Profesor eliksirów w ogóle się ostrzeżeniem swego ojca nie przejął i położył się do łóżka. Sen zmorzył go bardzo szybko, jednakże z ramion Orfeusza wyrwał go głośny trzask drzwi.
Rozdział II
„Wizyta pierwszego ducha”
Snape gwałtownie podniósł się z łóżka i spojrzał w stronę drzwi. Wziął ze stolika nocnego swoją różdżkę i szepnął „Lumos”.
Jasne światło błysnęło na końcu magicznego przedmiotu.
- Kto tu jest?
Nagle przed Mistrza Eliksirów wpłynęła kobieta – duch. Była przepiękna.
- To tylko ja Severusie…
Zegar wybił 18:00, ale Snape nie zwrócił na to nawet najmniejszej uwagi.
- Mama?
Eillen uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła w stronę syna rękę.
-Chodź ze mną.
Snape, znany ze swojego uporu w różnych sytuacjach, o dziwo, poszedł za matką. Nagle znaleźli się w jakimś pokoju.
- To przecież nasz dom – spojrzał na Eillen, a ta skinęła tylko głową i spytała się:
- Wiesz co się zaraz stanie?
Snape rozejrzał się po pomieszczeniu:
- To przecież Boże Narodzenie…
Ujrzał skradającego się, z różdżką, chłopaka
- Byłeś tak młody, miałeś tylko siedemnaście lat…
Ale Severus, mówił dalej tak jakby jej nie słuchał:
- … wtedy zabiłem ojca, ale Ciebie…
Nie dokończył bo owy młodzieniec skierował różdżkę na Tobiasza Snape’a, który znowu znęcał się nad swoją żoną, i krzyknął:
-Avada Kedavra!
Rozbłysło zielone światło i Tobiasz padł martwy na ziemię. Młodszy Severus upadł przy ciele matki i zaczął płakać.
- …ale Ciebie, nie zdążyłem uratować – powiedział starszy Severus i nawet nie patrząc na zaistniałą sytuację przed nim, ani na ducha, spytał się:
- Mogłabyś mnie stąd zabrać?
Pani Snape dotknęła jego ręki :
- Uwierz mi… Nie jestem na Ciebie zła za to. Należało się temu draniowi. Nie powinnam pozwolić mu mną tak pomiatać. Popełniłam błąd synu. I ty musiałeś na to wszystko patrzeć. Przykro mi.
Severus poczuł chłód na swojej ręce i po chwili znaleźli się w zupełnie innym miejscu. Od razu je rozpoznał. Podążał tymi korytarzami już nie raz. Byli w Hogwarcie.
- Ale co mi chcesz pokazać?
Nie musiał czekać na odpowiedź, bo nagle na korytarzu pojawili się Huncwoci. A chwilę później na horyzoncie pojawił się młodszy Severus.
- Oooo! Samrkerus!
- Zamknij się Potter! – wysyczał Snape.
- Levicorpus !- krzyknął James Potter i niewidzialna siła chwyciła Severusa za kostkę i chwilę później wisiał już głową w dół.
Huncwoci wpadli w śmiech. Najgłośniej śmiał się Potter i Black.
- Nienawidziłem ich… - mruknął pod nosem dorosły Snape.
Nagle na korytarzu pojawiła się profesor McGonagall:
- Potter! Black! Lupin! Petteigrew! Co się tutaj dzieje?!
Spojrzała na latającego w powietrzu Snape’a i chwyciła się za serce.
- Mogę wiedzieć co się tutaj dzieje?! Lupin!
- Pani profesor…
- Liberacorpus! – krzyknęła McGonagall i Snape wylądował z powrotem na ziemi.
- Panie Snape! Niech pan się uda do Skrzydła Szpitalnego. Pani Pomfrey się tobą zajmie.
Chłopak zniknął za zakrętem i w tym samym momencie Eillen spojrzała na Snape’a:
- Chodź.
Severus znowu poczuł ten chłód i razem z matką – duchem znalazł się na błoniach przed szkołą. Padał śnieg, a pod drzewem stała para nastolatków. Severus od razu rozpoznał w nich siebie i Lily. Evans stała oparta o drzewo i wpatrywała się z troską w swojego przyjaciela:
- Sev… Martwię się…
- O co? – spytał się nieprzyjemnym głosem.
- O Ciebie.
- Nie potrzebnie. Nie masz powodu – odpowiedział jej beznamiętnie.
- Nie mam?! A to co wyprawiasz z tym całym Malfoyem i resztą?!
- To nie twoja sprawa.
- Nie moja?! Kiedyś byłeś inny. Zmieniłeś się Snape – po raz pierwszy zwróciła się do Severusa po nazwisku.
Lily chwilę się w niego wpatrywała i nagle szybkim krokiem wyminęła go i udała się w stronę zamku. Starszy Severus popatrzył w stronę Lily ze smutkiem i spojrzał na matkę:
- Wtedy rozmawiałem z nią ostatni raz…
- Kochałeś ją?
Severus tylko popatrzył w dal. Po chwili znowu poczuł ten chłód matki.
Tym razem znaleźli się w domu Potterów. Były święta Bożego Narodzenia. Lily siedziała uśmiechnięta, przytulona do Pottera, a Harry latał na małej miotełce po całym pokoju.
- Mówiłam Syriuszowi, żeby nie kupował Harry’emu tej miotły. Zaraz coś wyląduje na ziemi, albo co gorzej choinka znajdzie się…
- Kochanie, spokojnie – uspokajał ją James – Jak to zawsze mówiliśmy z Syriuszem: Bez ryzyka nie ma zabawy.
Pani Potter dała mu, w ramach żartu, kuksańca w bok:
-To jeszcze dziecko!
James pocałował ją w policzek i podbiegł by złapać Harry’ego, który właśnie leciał na spotkanie z choinką. Lily zaśmiała się głośno.
- Zabierz mnie stąd – wycedził Snape do swojej matki. Tym razem to był rozkaz, a nie jak przy wcześniejszych razach – prośba.
Tym razem znaleźli się już w lochach Snape’a.
- Severusie, zastanów się nad tym co zobaczyłeś…
Mistrz Eliksirów stracił cierpliwość:
- Nad czym mam się zastanawiać?! Pokazałaś mi najgorsze chwilę mojego życia! I nad czym tu się zastanawiać?! Nad tym, że jestem taki żałosny?!
- Severusie… Spokojnie…
Snape usiadł na łóżku i wyszeptał:
- Mogłabyś sobie pójść?
- Oczywiście synku. I tak mój czas się już kończy… Do zobaczenia.
Eillen znikła sprzed oczu mężczyzny, ten westchnął i spojrzał na zegar. Była godzina 18:55.
Rozdział III
„Wizyta drugiego ducha”
Już wiedział co się za chwilę stanie. Zaraz zjawi się następny duvh i znowu będzie to samo…
- Ehh…
Nagle usłyszał głos:
- Co tak wzdychasz Severusie?
Przez ścianę przeszedł duch. Snape nie mógł uwierzyć własnym oczom, to był… James Potter.
- No co ? Smarkerusie!
Snape gwałtownie wstał:
- Nigdy więcej tak do mnie nie mów! – zmierzył go chłodnym spojrzeniem.
- No już dobrze, dobrze… - westchnął James – Chodź.
- Za Tobą? Nigdy w życiu!
- A założysz się? – Potter – duch uśmiechnął się ironicznie i Snape poczuł chłód na swoim ciele. I nagle wraz z Jamsem zjawił się na uliczkach Hogsmade.
- Mogę wiedzieć co my tutaj robimy? – warknął Severus.
- Cicho Snape! Ja tak samo jak ty nie chcesz przebywać w moim towarzystwie, ja nie chcę przebywać w swoim, więc się przymknij!
- Nie będę tego robił, bo ty tak chcesz!
- Dobra… - James zupełnie zignorował słowa Severusa – Jesteśmy tu po to, żebym pokazał Ci kilka rzeczy. Chodź za mną.
Gdy Potter poszedł do przodu, Severus popatrzył na niego ze wstrętem, i choć miał ku temu opory, ruszył za nim.
Dobra…Wytrzymam…Im szybciej zobaczę co mam zobaczyć, tym szybciej pozbędę się kretyna Pottera!
- A więc… Popatrz tutaj… - wskazał na okno pubu „Pod Trzema Miotłami”. Sev zbliżył się i zaczął się przyglądać jak Madame Rosseta ubiera choinkę, a następnie całe pomieszczenie.
- Yyy… Co to, do jasnej cholery, jest? – spytał zdezorientowany Severus.
- Raczej kto. Madame Rosseta szykuję się na dzisiejszą wigilię… Zawsze lubiłem tą kobietę… - westchnął Potter, jakby wspominał z Severusem stare, dobre czasy.
- Potter! – warknął Snape.
- No już dobra, dobra… Chodźmy dalej.
I znowu chłód i znowu inne miejsce.
Wielka Sala w Hogwarcie. McGonagall razem z Flitwickiem ubierają choinkę, a Dumbledore rozporządza ustawieniem stołów i całej reszty.
- No tak, stary Dumb… - westchnął James – I profesor McGonagall! – uśmiechnął się sam do siebie, a Severus zmierzył go chłodnym wzrokiem.
- Nie czas ma wspominki Potter! Długo mam jeszcze tak za tobą chodzić?!
- Tylko jeszcze trochę… Uwierz, mi to też nie jest na rękę, że muszę z tobą przebywać.
- Grrr… Długo jeszcze?
- Jeszcze tylko kilka rzeczy… Chodź.
I zowu chłód i inne miejsce. Tym razem to był Azkaban.
- Po co tu jesteśmy?
- To jest tegoroczna wigilia i chciałem Ci tylko pokazać, że ci ludzie nie mogą wraz z innymi przeżywać świąt.
- No i co z tego?
- Siedzą zaknięcięci za tymi kratami i jeszcze ci dementorzy… Zero szczęścia…
Tym razem trzask i znowu inne miejsce.
- Sierociniec, Snape. Tak… Te dzieci też nie mają łatwo. Osamotnione, porzucone przez matki i ojców. Zupełnie same.
- I co ja mogę na to poradzić? – spytał Severus.
- Powinieneś przyjąć zaproszenie Dumbledore’a na wigilię.
- Ale co mają do tego te dzieci?
- Nic – odpowiedział krótko James i znowu trzask.
Gabinet Dumbledore’a.
- Minewro, ja wierzę, że Severus zjawi się na tej kolacji.
- Snape!? Ten dziwak miałby się w końcu zjawić?! – prychnęła profesor Hooch i zaśmiała się. Kilka osób poszło w ślad za nią i też zaczęli się śmiać.
- Cisza! – krzyknął Albus – Nie pozwolę, żeby o nim mówiono dziwak. Severus jest jaki jest i powinniśmy się z tym pogodzić. Prawda?
- Widzisz – zaczął Potter – Dyrektor cię broni. Czy nie uważasz, że musisz mu jakoś podziękować za to?
Severus prychnął, a James przewrócił oczami.
Znowuż chłód i inne miejsce.
Znowu…
- Hogsmade?! Potter! Pamięć Ci czasami nie szwankuje? Tutaj już byliśmy!
- W Hogsmade tak, ale nie we Wrzeszczącej Chacie! – duch poleciał do przodu, a Severus chcąc, czy nie chcąc udał się za nim.
Gdy byli już blisko wspomnianego miejsca, oddaleni od głównej części wioski, na kamieniu Snape dojrzał dwójkę dzieci : dziewczynkę i chłopca. Czuł się jakoś dziwnie. Czuł, że chce im pomóc.
- Im nie pomożesz, Snape. Ta dziewczynka to Nędza, a ten chłopiec to Ciemnota. Musisz się ich wystrzegać, bo inaczej zginiesz marnie.
Snape spojrzał się na ducha. Po raz pierwszy, od wielu lat, tego wieczoru u Severusa w sercu zagościł niepokój.
Potter chwilę na niego popatrzył, aż w końcu rzekł:
- Mój czas się już kończy Severusie. Muszę iść.
I chwała Bogu – pomyślał Snape.
Gdy James zniknął, Severus nagle się otrząsnął:
- A co ze mną? Zostawiłeś mnie tutaj i zadowolony! Grr…. – Już się chciał teleportować gdy przed niego wypłynęła postać odziana w czarne szaty z kapturem na głowie. Było widać tylko jej czerwone oczy i to jak złowieszczo unosi się nad ziemią.
Rozdział IV
„Wizyta ostatniego ducha”
Severus spojrzał na przybyłego ducha i tylko spytał się z lekką ironią w głosie:
- Jesteś duchem przyszłych świąt?
W odpowiedzi dostał tylko cichy świst wiatru. Snape przeraził się, ale postanowił zrobić wszystko o co duch go poprosi. Ciemna zjawa dała znak mężczyźnie by szedł za nią. Po kilku minutach znaleźli się przed domem Snape’a. Severus nie wiedział o co chodzi i zdezorientowany wszedł za duchem do domu. I jakby cofnęli się w czasie. Mistrz Eliksirów popatrzył dziwnie na ducha, a ten wskazał mu ręką bezwładne, leżące na ziemi ciało kobiety.
- Przecież to jest ciało mojej matki. Jeżeli jesteś duchem przyszłych świąt, to dlaczego zabrałeś mnie w przeszłość?
Zjawa nie odpowiedziała. Nagle Severus zauważył swoją młodszą wersję przy matce. Młodszy Snape przykląkł przy swojej rodzicielce i zaczął mówić przez łzy:
- Mamo... Jak ty mogłaś go kochać? On był tyranem! Zabił Ciebie i teraz jestem sam... Zupełnie sam... Nikogo nie mam i nikt już się mną nie zainteresuje tak jak ty...
Starszemu Severusowi zaszkliły się oczy. Mimo iż nie lubił oglądać czyjś, a w szczególności swoich, chwili słabości, nie potrafił nic powiedzieć. Gdyby zobaczył mażącą się jakąś uczennicę od razu by na nią nawrzeszczał. A gdy patrzył na siebie... Nie potrafił wykrztusić z siebie słowa.
Po chwili poczuł na swoim ramieniu kościste palce ducha i nagle znaleźli się w dworze Malfoyów. Wszyscy śmierciożercy siedzieli przy owalnym stole. Przy prawym brzegu siedział sam Lord Voldemort, a po jego lewej stronie siedział Severus Snape. Mistrz Eliksirów, który stał razem z duchem, spojrzał jak nad stołem unosi się ciało, jeszcze żywej, Charity Burbage. Kobieta przed śmiercią jeszcze wyszeptała jedno słowo, patrząc się na mężczyznę siedzącego po lewej stronie Voldemorta:
- Severusie...
Czarny Pan nie czekał dłużej i wypowiedział, celując różdżką w kobietę, formułę zaklęcia:
- Avada Kedavra!
Bathilda runęła z łoskotem na stół. Severus nawet nie zdążył nic powiedzieć, bo po chwili dostrzegł na swym ramieniu kościstą rękę i nagle znaleźli się w zupełnie innym miejscu.
Wiatr, noc, groza...
Severus Snape stał razem z duchem przed zawalonym domem w Dolinie Godryka Gryffindora. Po chwili ujrzał, że do tego budynku wchodzi jego własna kopia. Nie czekając na ducha podążył za nią. Doskonale wiedział jaki widok tam zastanie. I historia się powtórzyła. Snape, wszedł do domu, minął martwe ciało Jamesa
Pottera i wszedł po schodach na piętro, skąd dochodził płacz dziecka. Teraz nie był już to tylko płacz dziecka, lecz i także dorosłego mężczyzny. Uchylił drzwi i spojrzał jak On sam, powoli podchodzi do martwego ciała Lily i z głośnym płaczem runie na kolana przy jej głowie. Mistrz Eliksirów nadal stał przy drzwiach i czuł jak w jego oczach pojawiają się łzy. Obserwował jak mężczyzna na ziemi przytula do siebie Lily i płacze. Płacze nad jej śmiercią. W łóżeczku obok nich znajduje się mały Harry, który jako jedyny przeżył atak Lorda Voldemorta.
Severus nie wytrzymał. Wszedł do pokoju, usiadł przy ścianie, na ziemi i zaczął rzewnie płakać. Przypomniał sobie jak zranił, jednym słowem, Lily i od tego momentu już się do niego nie odezwała. Nazwał ją „szlamą”. Nie chciała słuchać jego przeprosin. Tak jak miał jedyną przyjaciółkę, stracił ją, bo wypowiedział jedno słowo. Ona się o niego martwiła, troszczyła, a on nie zdążył jej nawet podziękować. Popatrzył przed siebie.
Zachowywałem się czasem opryskliwie, odtrącałem jej pomocną dłoń, a ona nadal robiła swoje.
Dumbledore robi to samo...
Ujrzał, że teraz został tylko on, duch, Lily i Harry. Wstał z ziemi, otarł sobie oczy i podszedł do martwego ciała kobiety. Nachylił się nad nim, popatrzył w te zielone oczy i chciał pogłaskać Lily po głowie, ale nie mógł tego zrobić. Ona była tylko wspomnieniem...
- Tylko wspomnienie – wyszeptał sam do siebie i ukrył swoją twarz w dłoniach. Po chwili spojrzał na ducha błagalnie:
- Mógłbyś mnie stąd zabrać? – zapytał się Snape i na trzęsących się nogach powstał z ziemi.
Moment później byli już w centrum Londynu. Severus ujrzał wielu swoich znajomych i odrzekł:
- To przecież spotkanie Mistrzów Eliksirów z całego świata.
Podeszli do pewnej grupki czarodziejów, żywo o czymś dyskutujących:
- Słyszałem, że umarł wczoraj w nocy …
- … stary nietoperz wreszcie da nam spokój …
- … nie będzie już w końcu się wymądrzał …
Wszyscy nagle wpadli w gromki śmiech, jakby śmierć tego człowieka była czymś bardzo zabawnym. Duch odleciał w inną stronę, a więc Severus podążył za nim. Znaleźli się na ulicy przy dwójce czarodziejów. Snape rozpoznał w jednym z nich najzdolniejszego Mistrza Elisirów.
- Słyszałem, że jego pogrzeb ma być bardzo skromny. Nie ma rodziny, jego przyjaciele nawet się tym nie przejęli.
Drugi wybuchnął śmiechem:
- A on w ogóle miał przyjaciół?
Razem odeszli w stronę budynku, śmiejąc się, jakby któryś z nich opowiedział dobry żart.
Snape nie miał pojęcia o kim rozmawiają czarodzieje, ale wiedział, że ten Mistrz Eliksirów nie był lubiany.
Zegar na wieży ratuszowej wybił dokładnie południe. O tej godzinie Severus zawsze przekraczał próg budynku, uprzednio witając się z wszystkimi. Starał się wypatrzeć siebie w tłumie czarodziejów, ale było to nadaremne zajęcie.
Nagle mężczyzna wraz z duchem znalazł się w swoich prywatnych komnatach, w lochach. Ku jego zdziwieniu ich wnętrze różniło się strasznie od stanu, który jest zapamiętał. Komnaty były całe zaniedbane. W kurzu i brudzie. W powietrzu było czuć sam zapach alkoholu, a w fotelu, którego obicie miało same dziury, siedział niechlujny czarodziej. Miał na twarzy zarost, jego wzrok był nieobecny… Wyglądał na pijanego. W ręku miał szklankę, zapewne z Ognistą Whisky.
Nagle do pomieszczenie weszła dwójka czarodziejów: mężczyzna i kobieta.
Pierwsza odezwała się ona:
- Harry… Te rzeczy… Myślisz, że możemy to wszystko wziąć?
- A co ty myślisz głupia kobieto? – odpalił wstając z fotela – Temu nietoperzowi to już się nie przyda!
- Harry, ale może on spisał testament, albo…
- A jeśli nawet to co?! Bierzcie to wszystko bez gadania! Przyda mi się to w domu!
Podszedł do półek z książkami i wyciągnął jedną z nich. Popatrzył na rzecz z pogardą:
- A te jego… księgi… spalcie je! Nie sądzę, żeby mi się przydały!
- Może ja je... – pisnęła kobieta, ale Harry jej brutalnie przerwał:
- Hermino! Jeżeli mówię NIE to NIE!
Przed Hermionę wyszedł Ron z wyciągniętą różdżką:
- Nie krzycz na nią!
Harry zaśmiał się jak szaleniec, zabrał z barku jeszcze jedną butelkę Ognistej i wyszedł.
Severus wpadł w szał:
-Ale co ten idiota Potter tu robi ?! To jest mój dobytek! A co ze mną?! Jak mi się na nic nie przyda?! – wykrzykiwał jednak duch nic nie odpowiedział.
Snape zaczął przeczuwać najgorsze
A jeżeli ja...umarłem?
Po chwili znaleźli się w sypialni Severusa. Na łóżku leżało martwe ciało, które było przykryte niedbale prześcieradłem. Nikt przy tych zwłokach nie siedział, nikt tego człowieka nie opłakiwał. Snape podszedł bliżej do łóżka, ale po raz pierwszy w życiu się czegoś bał. Bał się odsłonić prześcieradło. Bał się zobaczyć twarz tego nieboszczyka.
Severus chciał się coś spytać ducha, ale nie zdążył.
Nagle znaleźli się na cmentarzu. Mistrz Eliksirów podążył za duchem. Przystanęli przed nagrobkiem, który był zaniedbany. Żadnych kwiatów i zniczy. Na dodatek płyta nagrobna pękła na pół. Snape uważnie przyjrzał się wyblakłym literom na kamiennej tablicy i zamarł w szoku. Było tam napisane:
SEVERUS TOBIASZ SNAPE
Mistrz Eliksirów dostał odpowiedź na swoje pytania. To z jego śmierci śmiali się inni Mistrzowie Eliksirów. To on był martwym człowiekiem na łóżku. Nikt się o niego nie martwił. Nikt się nim nie przejął. Nawet sam Dumbledore. „Olał go” na całej linii.
- Tak samo jak ja robię kiedyś... – Severus zaczął swoją wypowiedź – ...i robię do teraz. To znaczy, że... – spojrzał na ducha niepewnie - ...że jak będę dalej tak robił to... – nie mógł tego wydusić - ... to po prostu umrę?
Duch pokiwał twierdząco głową.
- Ale ja... ja nie potrafię być inny. Ja nie umiem się zmienić. Zawsze będę taki, bez względu na to co dzisiaj przeżyłem.
Duch pokiwał przecząco głową.
Severus spojrzał na niego dziwnie i wyszeptał drżącym głosem, którego nigdy w życiu nie użył:
- To znaczy, że mogę się zmienić?
Duch pokiwał twierdząco głową.
- Jak? – Snape ku, swojemu zdziwieniu, chwycił ducha za kościstą rękę i zaczął błagać, czego nigdy nie robił:
- Proszę... – te słowo z trudnością wypowiedział - Odezwij się w końcu i powiedz mi co mam zrobić? Jak mam się zmienić? Chcę być lepszy, ale ja nie umiem. Pierwszy raz czegoś nie umiem i przyznaję się do tego! Proszę... – jego oczy napełniły się łzami, a duch wyrwał rękę z uścisku Snape’a i zaczął się kurczyć, zmieniać, aż stał się zwykłym słupkiem u poręczy łóżka w pokoju Severusa. Mistrz Eliksirów siedział na łóżku w swojej pidżamie i ze łzami w oczach uporczywie trzymał słupek łóżka.
Także... Ostatni rozdział...
Miłego czytania!
Rozdział V
„Wielka przemiana”
Severus spojrzał na zegar, który wybijał godzinę 20:30. Do kolacji wigilijnej jeszcze tylko 30 minut.
Już dobrze... Pójdę tam...
Tylko... Nie mam prezentów! Ani niczego...
Może w Hogsmade jest jeszcze jakiś sklep otwarty?
Snape spojrzał na swoje ubranie. Był w pidżamie. Nie mógł dłużej tracić czasu, szybko wstał i podszedł do szafy, poczym ją otworzył. Postanowił ubrać się trochę inaczej niż zwykle. Wybrał białą(!) koszulę i czarne jeansy, w których kieszeń włożył swoją różdżkę. Na to narzucił czarny płaszcz, którego na sobie nie miał od.... Sam nawet nie wiedział ilu lat. Zawinął na swojej szyi szal i stanął przed lustrem. Przyuważył na płaszczu kilka plam, więc użył zaklęcia czyszczącego i szybko wybiegł ze swoich komnat prywatnych, po drodze zabierając ze sobą sakiewkę pełną galeonów. Nagle usłyszał cichy płacz. Spojrzał skąd dochodzi dźwięk. W kącie pod gabinetem Mistrza Eliksirów siedziała pierwszoroczniaczka ze swoją zranioną sową na rękach. Snape przystanął, przełamał się i podszedł do małej dziewczynki. Gdy zobaczyła swojego opiekuna przeraziła się. Severus posłał jej uśmiech... Nie taki jak zawsze: ironiczny i drwiący, tylko bardzo sympatyczny.
- Wstań – wyciągnął ku niej rękę i pomógł jej powstać z zimnej podłogi. Wyciągnął ze spodni swoją czarną chustkę, rzucił na nią zaklęcie czyszczące i podał swojej podopiecznej:
- Proszę. No już... Nie rycz... Daj mi tą sowę... Zaniosę ją do Hagrida – dziewczynka podziękowała profesorowi, przekazała mu sowę i pobiegła w stronę dormitorium. Snape krzyknął za nią:
- I żebyś mi się pojawiła o 21 na kolacji! – niestety odezwała się jego zasadniczość.
Popatrzył na sowę. Chyba miała złamane skrzydło. Trzymając ją bardzo delikatnie wyszedł z nią z lochów, na korytarze szkoły. Uczniowie patrzyli na niego jakby urwał się z choinki. Mieli zdziwione miny i szeptali między sobą:
-...to Snape?
- ...coś mu się stało?
- ...coś trzyma.
Postanowił puścić te wszystkie słowa płazem i nagle spotkał przed sobą Hagrida.
- Hagrid! – olbrzym obrócił się – Proszę! To sowa jednej z mojej uczennic.
Olbrzym zaczął patrzeć na Snape’a jak na wariata. On prosił?
Severus udał, że tego nie widzi:
- Muszę iść. Zobaczymy się na kolacji. Wesołych świąt! – krzyknął i pobiegł w stronę drzwi.
Hagrid wyglądał jak ogłupiały... Tak samo, z resztą, wyglądała reszta świadków tego wydarzenia, w tym profesor McGonagall.
Minerwa otrząsnęła się i podeszła do Rebeusa.
- Hagridzie. Idź się zajmij tą sową. Ja pójdę przekazać Albusowi wesołą nowinę. – uśmiech wpłynął na jej usta i zaczęła szybko wbiegać po schodach. Już po chwili była przed gargulcami prowadzącymi do gabinetu Dumbledore’a.
- Dropsy cytrynowe – powiedziała hasło i bez pukania weszła do gabinetu dyrektora.
- Przyjdzie!
Albus uśmiechnął się łagodnie:
-Mówiłem...wiedziałem, że przyjdzie. A skąd wiesz?
- Widziałam jak rozmawiał z Hagridem. Powiedział, że spotkają się na kolacji i życzył mu wesołych świąt – odpowiedziała z szerokim uśmiechem i za chwilę się otrząsnęła – Skąd wiedziałeś?
- Aaa... Ma się kontakty w świecie duchów... – zachichotał Dumbledore.
Minewra zrobiła wielkie oczy:
- Chcesz powiedzieć, że nasłałeś na niego...
Nie dał jej do kończyć, tylko z rozbrajającym uśmiechem zapytał się, wyciągając w jej kierunku paczkę cukierków:
- Cytrynowego dropsa Minerwo?
Pani profesor zaśmiała się:
- Dzisiaj zrobię wyjątek.
W tym samym czasie Severus, nie chcąc tracić czasu, gdy tylko znalazł się poza bramami Hogwartu, aportował się prosto do Hogsamde. Gdy szedł ulicami miasteczka czuł na sobie dziwne spojrzenia innych czarodziejów. Nagle napadła go dwójka ludzi, którzy zaczęli śpiewać kolędę.
- Do szopy, hipogryfy
Do szopy wszystkie wraz!
W normalnej sytuacji przerwałby im i jeszcze na dodatek nawrzeszczał, ale dzisiaj... Nie potrafił. Chciał się zmienić i czuł, że idzie w dobrym kierunku. Gdy skończyli śpiewać wrzucił im do puszki 10 galeonów, życzył wesołych świąt i odszedł w stronę sklepów. Najpierw wszedł do księgarni, która, na szczęście, była jeszcze otwarta. Kupił tam dla Minerwy książkę pt.: „Ciekawostki ze świata transmutacji” a dla Flitwicka - „Co w zaklęciach piszczy?”. Następnie udał się do sklepu, gdzie można było dostać wszystko. Łącznie z rzeczami ze świata mugoli. Kupił dyrektorowi płytę z kompozycjami muzyki klasycznej, które tak bardzo lubił.
Spojrzał na zegarek i poczuł, że się denerwuje.
Cholera. Już za dziesięć dwudziesta pierwsza.
Zaraz się spóźnię.
Pierwszy raz się tak spieszył. Szedł już drugi raz na Wigilię szkolną, ale pierwszy raz się tak śpieszył. Był jeden, jedyny raz na takiej uroczystości. Jak przybył do Hogwartu. I właśnie tego dnia postanowił, że więcej nie zjawi się na Wigilii. Najbardziej denerwowały go petardy – niespodzianki. Wylatywały z nich różne rzeczy. I czasami dziwne. Jemu wtedy trafiły się bokserki w święte mikołaje. Był wkurzony... Pff... Wkurzony to mało powiedziane.
Ale teraz szedł na tą kolację z chęcią. Chciał się zmienić. Poczuł, że może to zrobić. Tylko, że trzeba chcieć. A chcieć to móc.(CHCIEĆ TO MÓC<--- tekst z Tymbarka ) Szybko kupił jeszcze prezent dla reszty znajomych mu osób i od razu deportował się pod bramy Hogwartu. Otworzył je i szybkim krokiem udał się do szkoły. Gdy przeszedł przez drzwi budynku wyglądał trochę zabawnie opakowany tymi wszystkimi pakunkami. Nawet nie zwracał uwagi na rozbawione spojrzenia uczniów, którzy szli właśnie do Wielkiej Sali. Zależało mu tylko na tym, by szybko znaleźć się na kolacji. Gdy znalazł się pod drzwiami swojego gabinetu, kopnął je nogą, bo nie miał ochoty kłaść wszystkich swoich pakunków na ziemi i potem znów ich podnosić. Gdy tylko przekroczył próg gabinetu usłyszał drwiący śmiech Malfoya:
- Hahaha... Wiedzieliście go? – i zaczął parodiować Mistrza Eliksirów. Jednakże wspomniana osoba, nadal z paczkami w rękach, wychyliła się z gabinetu, Draco usłyszał tylko jedno zdanie:
- Panie Malfoy, 50 punktów od Slytherinu za obrażanie nauczyciela! – i następnie trzask drzwi.
Severus sam był w szoku. Po raz pierwszy odjął swojemu domowi punkty.
Ale przecież, nie będę tak lekceważyć obrażania mnie!
Położył prezenty na biurku i krzyknął:
- Skierka!
Nagle w gabinecie Severusa pojawił się skrzat i ukłonił się mężczyźnie, który właśnie ściągał z siebie płaszcz:
- Czego życzy sobie mój pan?
- Spakuj te wszystkie rzeczy i rano zanieś je adresatom. Rozumiemy się?
- Tak jest, panie Snape – skrzat ukłonił się ponownie – Skierka to zrobi.
Severus uśmiechnął się pod nosem i wyszedł z pokoju, by udać się do Wielkiej Sali. Gdy tylko znalazł się przy wejściu dla nauczycieli, naskoczył go sam Albus Dumbledore:
- A nie mówiłem, że przyjdziesz? – w jego błękitnych oczach zapaliły się iskierki radości.
- Też miło pana widzieć, dyrektorze.
- Teraz mam do Ciebie prośbę…
Severus przewrócił oczyma, ale starał się być miły:
- O co chodzi?
Albus wskazał mu kobietę, która siedziała zaraz obok miejsca, na którym miał znaleźć się Severus.
- Widzisz ją?
- Nie! Jestem ślepy!
Albus zachichotał:
- A jednak coś zostało z twojego starego wydania. – ku jego zdziwieniu Snape nic nie powiedział, więc kontynuował – Ta kobieta, będzie po świętach nauczać u nas Eliksirów.
- Że jak?! A ja?
- Ona weźmie połowę uczniów.
- Yhym… I co ja mam zrobić w związku z tym?
Spokojnie… Mam być lepszy…
- Ty masz ją zapoznać jutro ze szkołą, pokazać co gdzie i jak… Dobrze?
- Jakbym mógł odmówić – uśmiechnął się i zanim odchodził rzekł do dyrektora – Wesołych świąt!
- Nawzajem Severusie – odrzekł Albus, udał się na swoje miejsce zatem Snape zrobił to samo. Usiadł i nawet nie zdążył się odezwać do nowej koleżanki, bo dyrektor zaczął swoje przemówienie. Gdy Dumbledore składał życzenia to Mistrz Eliksirów miał okazje przyjrzeć się kobiecie obok. Miała piękne brązowe oczy i kasztanowe włosy, które opadały jej kaskadą fal na plecy. Na sobie miała cudną białą suknię, która tylko nadawała jej uroku. Snape przestał słuchać dyrektora i starał się tylko nie wpatrywać w nową nauczycielkę. Zauważyło to całe grono pedagogiczne, bo już między sobą szeptali o dość dziwnym i innym zachowaniu Mistrza Eliksirów. Nagle z zamyślań wyrwał go aksamitny głos:
- Witam. Pan to Severus Snape?
Snape na początku nie wiedział co się dzieje, ale po chwili pochwycił rękę kobiety, pocałował ją delikatnie z uśmiechem spojrzał na nią i odpowiedział:
- Po prostu Severus. A ty…?
Brązowooka lekko się zarumieniła i powiedziała:
- Mam na imię Sophie.
Bogowie! Jaka ona piękna!
A w ogóle co się ze mną dzieje?
Może to ta magia… świąt?
Spohie odwróciła się, by zacząć jeść. Tak naprawdę była to wymówka, bo peszył ją wzrok Severusa Snape’a. Te jego ciemne oczy. Prawie czarne…
Severus zaczął sobie nakładać jedzenie i mruknął pod nosem:
- Chyba zaczynam uwielbiać święta, a te będą najlepsze…
Sophie szybko się na niego spojrzała:
- Coś mówiłeś?
- Nie, nie…
A może, by tak… - Severus spojrzał na nowo poznaną kobietę – Tak! Zrobię to… W końcu to było polecenie dyrektora… - zachęcał się w myślach, aż w końcu rzekł na głos.
- Sophie… Może byś wpadła po kolacji do mnie na kieliszek wina? Trzeba się lepiej poznać jak mamy razem pracować – posłał jej uśmiech na widok, którego każda kobieta by zmiękła.
- Jasne. Z tego co wiem mamy komnaty obok siebie – puściła do niego oczko i wróciła do jedzenia. Severusowi przemknęła przez głowę tylko jedna myśl.
Chyba zaczyna się nowy rozdział w moim życiu…
Albus Dumbledore spojrzał z uśmiechem na młodych.
Jaki ja jestem genialny – pomyślał Drops i zaczął na nowo rozmawiać z profesor McGonagall, która była już czerwona od nadmiaru alkoholu.
Wszystko zaczynało się układać na nowo. Otworzył się nowy rozdział w życiu Mistrza Eliksirów – Severusa Snape’a.
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez PaniSnape dnia Wto 23:08, 23 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lennves
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2011
Posty: 1144
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Wto 23:20, 23 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
aa to było na tym blogu
Podoba mi się to z Rogaczem, przepraszam ale ja wręcz przepadam za nim
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
PaniSnape
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2011
Posty: 691
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 23:22, 23 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Ależ wiem, że przepadzasz i nie mam Ci tego za złe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lennves
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2011
Posty: 1144
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Wto 23:26, 23 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
dziękuje..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaspian
Smark
Dołączył: 20 Sie 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 0:35, 24 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
bardzo zabawna i sympatyczna historyjka. Wywołała u mnie w kilku miejscach uśmiech na twarzy. Napisana z duzym poczuciem humoru....kurcze napawde mi się spodobała. Chciałabym, żeby prawdziwemu Severusowi coś takiego się przytrafiło, jego życie było by wtedy dużo szczęśliwsze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
PaniSnape
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2011
Posty: 691
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 0:38, 24 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Dziękuję bardzo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alice
Śmierciożerca
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 203
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Śro 1:28, 24 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Cód, miód i orzeszki. W ogóle, uwielbiam twój styl, wiesz? XD
Jedyne co mnie irytuje: wielkość liter Wiem, czepiam się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
PaniSnape
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2011
Posty: 691
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 1:32, 24 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Dziękować
Nardzo się cieszę, że Ci się podoba;)
Przyzwyczaiłam się, że oddaję na forum opowiadania czcionką 18 ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ma.TH.i
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2011
Posty: 791
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 14:12, 24 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
A ja juz to czytaaałaaam ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gGreen v1.3 // Theme created by Sopel &
Programosy
|